II Pracownia Malarstwa
dr Magdalena Kleszyńska, ad.
prof. Mariusz Kruk
W Pracowni przedstawiamy ćwiczenia prowadzące do szerszego malarskiego postępowania i postrzegania rzeczywistości.
W konsekwencji proponujemy większe bogactwo sposobów budowy dzieła, poprzez możliwość wykorzystania różnorodnych materii. Obraz „klasyczny” jest „przewidywalny”, wszystkie na nim postawione formy i znaki, z konieczności są wykonane farbą. Natomiast obiekt malarski przestawszy być obrazem, ma mniejszy stopień „fałszu” (rozumianego pozytywnie). Przedstawiona w ten sposób sytuacja, jest bardziej dotykalnym konkretem. Mimo, że zasady tworzenia są podobne, lecz stopień trudności poprzez mniejsza iluzoryczność zbudowania dzieła, jest większy. W konkluzji chodzi o wypracowanie innego rodzaju myślenia, widzenia i przedstawiania widzenia, niż to, które towarzyszyło pracy przy obrazie „klasycznym”. Dzieła wychodzące od obiektów malarskich, a nawet je przekraczające, są w większości przypadków bardziej wyraziste i dobitne. Jednakże pamiętajmy, że nie wszystkie podejmowane tematy ww. postępowaniami da się przedstawić. Stąd istotność również malarstwa sztalugowego.

Moją odpowiedzią na temat „Czas zmian” było stworzenie projektu pod tytułem „Równowaga”. Ja chciałam stworzyć iluzję ruchomej interakcji w systemie, w którym wszystkie elementy są od siebie zależne. Każda niewielka zmiana położenia elementu, jego integralności lub wyglądu, wpłynie na sąsiedni i zmieni ogólny obraz, który obserwujemy. Jest to pewna równowaga uzgodniona pomiędzy różnymi obiektami.
Podczas pracy nad projektem inspirowałam się ogrodami japońskimi, które bezpośrednio wyrażają główną tezę – równowagę. To one operują sztywnym systemem, w którym wszystko musi być dobrze skoordynowane. W odpowiedzi na płaski i okrągły kamień powinien być masywny i ostry.
Tak widzę zmianę. Powstają zawsze w opozycji do już istniejących, ustalonych reguł gry. Stopniowo budowane są nowe znaczenia i struktury, one nakładają się na siebie, stoją w opozycji lub łączą się na fundamencie starych odkryć i układów, których korzenie może sięgać czasów starożytnych. I to jest niekończący się proces – nowe nie ma znaczenia bez starego i na odwrót.

Moją odpowiedzią na temat „Czas zmian” było stworzenie projektu pod tytułem „Równowaga”. Ja chciałam stworzyć iluzję ruchomej interakcji w systemie, w którym wszystkie elementy są od siebie zależne. Każda niewielka zmiana położenia elementu, jego integralności lub wyglądu, wpłynie na sąsiedni i zmieni ogólny obraz, który obserwujemy. Jest to pewna równowaga uzgodniona pomiędzy różnymi obiektami.
Podczas pracy nad projektem inspirowałam się ogrodami japońskimi, które bezpośrednio wyrażają główną tezę – równowagę. To one operują sztywnym systemem, w którym wszystko musi być dobrze skoordynowane. W odpowiedzi na płaski i okrągły kamień powinien być masywny i ostry.
Tak widzę zmianę. Powstają zawsze w opozycji do już istniejących, ustalonych reguł gry. Stopniowo budowane są nowe znaczenia i struktury, one nakładają się na siebie, stoją w opozycji lub łączą się na fundamencie starych odkryć i układów, których korzenie może sięgać czasów starożytnych. I to jest niekończący się proces – nowe nie ma znaczenia bez starego i na odwrót.

Cykl prac jest inspirowany biblijnymi Grzechami Głównymi przetworzonymi przez współczesną postinternetową kulturę. Każdy z grzechów jest reprezentowany przez 7 gablot z reliktami
Złość jest tribalową ramą z drewna brzozowego, powlekaną bordowym welurem. Wewnątrz znajdują się rzędy petów i startych zębów oraz zawieszony na łańcuszku gniotek antystresowy.
Niepohamowanie w jedzeniu i piciu to gablotka z drewna orzechowego z wyciętymi półeczkami wyściełanymi kobaltowym welurem. W każdym z otworów zawieszony spinacz z torebki chleba z datą
ważności, przyszpilony mosiężnymi szpilkami.

“Ciało – pojęcie, które mieści w sobie całą gamę znaczeń, odniesień, konotacji i światów.
Ciało – materialne, zwierzęce, grzeszne, seksualne, boskie.
Czym jest ciało i jaką pełni rolę w procesie naszego dojrzewania życia, rozwoju i przemiany?
Ciało – społeczne, nieświadome, kolektywne, subtelne.
Ciało jako nośnik cienia, seksualności.
Ciało jako punkt wyjścia do przemiany, ciało jako miejsce – naczynie przemiany.
Śniące ciało jako połączenie tego co materialne i duchowe.”
W moich pracach chciałabym dotknąć problematyki ciała i skupić się na niedoskonałościach i różnorodnościach. Zadaniem w życiu nie jest stanie się doskonałym, a stanie się całością. Uświadamianie sobie naszej natury pozwala zrozumieć mikro i makro świat.

“Ciało – pojęcie, które mieści w sobie całą gamę znaczeń, odniesień, konotacji i światów.
Ciało – materialne, zwierzęce, grzeszne, seksualne, boskie.
Czym jest ciało i jaką pełni rolę w procesie naszego dojrzewania życia, rozwoju i przemiany?
Ciało – społeczne, nieświadome, kolektywne, subtelne.
Ciało jako nośnik cienia, seksualności.
Ciało jako punkt wyjścia do przemiany, ciało jako miejsce – naczynie przemiany.
Śniące ciało jako połączenie tego co materialne i duchowe.”
W moich pracach chciałabym dotknąć problematyki ciała i skupić się na niedoskonałościach i różnorodnościach. Zadaniem w życiu nie jest stanie się doskonałym, a stanie się całością. Uświadamianie sobie naszej natury pozwala zrozumieć mikro i makro świat.

Projekt “PIES” podchodzi do tematu “Czas Zmian” jako rzeczywistego czasu, podczas którego zachodzi zmiana. Medium animacji pozwala na przeżycie zmiany w pełnym wymiarze i we wszystkich jej etapach, obserwację początkowego szoku i niezadowolenia, przeradzającego się w akceptację i radość, kończąc na uczuciu straty i tęsknoty odczuwanej po odejściu “zmiany”. PIES reprezentuje człowieka, wytresowanego i przyzwyczajonego do określonych norm, nie pozwalającego sobie na życie inne od tego, które jest powszechnie akceptowane.

Praca “Potrzymaj mnie za rękę” realizuje temat “O przemianach – archetypy” obrazując przemianę archetypu matki w matkę nadopiekuńczą. Długie, oplatające dłoń dziecka palce matki sprawiają wrażenie, jakby dusiły potomka. Dłoń matki w swojej miękkości jest obezwładniająca i przytłaczająca, nie pozwalająca na kontakt dziecka ze światem zewnętrznym. Kontrastuje z nią delikatna, drobna dłoń niemowlaka, pełna detali i ginąca w obliczu oplatającej ją opiekunki.

Maska spawalnicza (w kontekście ochronnej maski) udekorowana w sposób rytualny (maska duchowa). Zmiana funkcji, a może nawet pozbawienie poprzedniego zastosowania. Zacieranie się różnic i wyniesienie do bólu funkcjonalnego i estetycznego obiektu w wymiar odświętny

Maska spawalnicza (w kontekście ochronnej maski) udekorowana w sposób rytualny (maska duchowa). Zmiana funkcji, a może nawet pozbawienie poprzedniego zastosowania. Zacieranie się różnic i wyniesienie do bólu funkcjonalnego i estetycznego obiektu w wymiar odświętny

Człowiek nieustannie przeżywa jakieś zmiany, czy to duchowe, tożsamościowe czy fizyczne. Niezmiennym pozostaje jedynie jego ludzka forma, postać w której posiadamy niepowtarzalną twarz, charakterystyczne dla nas rysy, linie papilarne czy odcisk zębów. Zastanawiając się nad problematyką tożsamości człowieka, zaczęłam rozważać najbliższe mu otoczenie związane ze zmianami, stąd też wybrałam materiał jakim jest worek na śmieci. Przechowuje on bowiem więcej informacji o nas, niż mogłoby się wydawać. To w nim toną nasze śmieci, to co po nas pozostanie kiedy nasze twarze na zawsze rozpłyną się w ziemi.
Twarz dla mnie nie ma bowiem wymiaru, który da się określić jedna formą. Stworzenie bezosobowej istoty ludzkiej, również graniczy z cudem, bo zawsze znajdzie się wyjątek od reguły – ktoś bez nosa, z jednym uchem czy z deformacją chociażby palców u dłoni. Dlatego też, aby móc spróbować w luźny sposób zinterpretować postać ludzka, posłużyłam się materiałem przechowującym człowiecze rutyny, przyzwyczajenia i wspomnienia. Obwiązując się nim i dając upust ekspresji, niekiedy brakowało mi oddechu. Worek na śmieci dusi, a w tej ekspresji braku powietrza, założenie go na głowę składnia do refleksji i poczucia jak można interpretować swoją egzystencję, kiedy przychodzi czas na zmianę i na zrzucenie swojej skóry. Jednak odbicie na nim swoich części ciała, twarzy, podniebienia, zębów czy rąk, tworzy swoisty zapis pamięci po mnie, i o tym co ze mnie pozostanie.
Kompozycja w której zawarłam owe wspomnienie człowieczeństwa również nie jest przypadkowa. Zestawienie plastikowej siatki, która realistycznie buduje formę ludzką obnaża także to, z czego tak naprawdę się składamy – z tony plastiku ale też wielu metaforycznych warstw siebie, przez które przechodzimy podczas chociażby okresu dojrzewania i poszukiwania swojej tożsamości. Jeśli miałabym zadać sobie pytanie – Która z tych skór jest pawdziwą wersją mnie? Odpowiedź byłaby niepodważalna i oczywista – Wszystkie składają się na mój ludzki obraz.

Człowiek nieustannie przeżywa jakieś zmiany, czy to duchowe, tożsamościowe czy fizyczne. Niezmiennym pozostaje jedynie jego ludzka forma, postać w której posiadamy niepowtarzalną twarz, charakterystyczne dla nas rysy, linie papilarne czy odcisk zębów. Zastanawiając się nad problematyką tożsamości człowieka, zaczęłam rozważać najbliższe mu otoczenie związane ze zmianami, stąd też wybrałam materiał jakim jest worek na śmieci. Przechowuje on bowiem więcej informacji o nas, niż mogłoby się wydawać. To w nim toną nasze śmieci, to co po nas pozostanie kiedy nasze twarze na zawsze rozpłyną się w ziemi.
Twarz dla mnie nie ma bowiem wymiaru, który da się określić jedna formą. Stworzenie bezosobowej istoty ludzkiej, również graniczy z cudem, bo zawsze znajdzie się wyjątek od reguły – ktoś bez nosa, z jednym uchem czy z deformacją chociażby palców u dłoni. Dlatego też, aby móc spróbować w luźny sposób zinterpretować postać ludzka, posłużyłam się materiałem przechowującym człowiecze rutyny, przyzwyczajenia i wspomnienia. Obwiązując się nim i dając upust ekspresji, niekiedy brakowało mi oddechu. Worek na śmieci dusi, a w tej ekspresji braku powietrza, założenie go na głowę składnia do refleksji i poczucia jak można interpretować swoją egzystencję, kiedy przychodzi czas na zmianę i na zrzucenie swojej skóry. Jednak odbicie na nim swoich części ciała, twarzy, podniebienia, zębów czy rąk, tworzy swoisty zapis pamięci po mnie, i o tym co ze mnie pozostanie.
Kompozycja w której zawarłam owe wspomnienie człowieczeństwa również nie jest przypadkowa. Zestawienie plastikowej siatki, która realistycznie buduje formę ludzką obnaża także to, z czego tak naprawdę się składamy – z tony plastiku ale też wielu metaforycznych warstw siebie, przez które przechodzimy podczas chociażby okresu dojrzewania i poszukiwania swojej tożsamości. Jeśli miałabym zadać sobie pytanie – Która z tych skór jest pawdziwą wersją mnie? Odpowiedź byłaby niepodważalna i oczywista – Wszystkie składają się na mój ludzki obraz.

Człowiek nieustannie przeżywa jakieś zmiany, czy to duchowe, tożsamościowe czy fizyczne. Niezmiennym pozostaje jedynie jego ludzka forma, postać w której posiadamy niepowtarzalną twarz, charakterystyczne dla nas rysy, linie papilarne czy odcisk zębów. Zastanawiając się nad problematyką tożsamości człowieka, zaczęłam rozważać najbliższe mu otoczenie związane ze zmianami, stąd też wybrałam materiał jakim jest worek na śmieci. Przechowuje on bowiem więcej informacji o nas, niż mogłoby się wydawać. To w nim toną nasze śmieci, to co po nas pozostanie kiedy nasze twarze na zawsze rozpłyną się w ziemi.
Twarz dla mnie nie ma bowiem wymiaru, który da się określić jedna formą. Stworzenie bezosobowej istoty ludzkiej, również graniczy z cudem, bo zawsze znajdzie się wyjątek od reguły – ktoś bez nosa, z jednym uchem czy z deformacją chociażby palców u dłoni. Dlatego też, aby móc spróbować w luźny sposób zinterpretować postać ludzka, posłużyłam się materiałem przechowującym człowiecze rutyny, przyzwyczajenia i wspomnienia. Obwiązując się nim i dając upust ekspresji, niekiedy brakowało mi oddechu. Worek na śmieci dusi, a w tej ekspresji braku powietrza, założenie go na głowę składnia do refleksji i poczucia jak można interpretować swoją egzystencję, kiedy przychodzi czas na zmianę i na zrzucenie swojej skóry. Jednak odbicie na nim swoich części ciała, twarzy, podniebienia, zębów czy rąk, tworzy swoisty zapis pamięci po mnie, i o tym co ze mnie pozostanie.
Kompozycja w której zawarłam owe wspomnienie człowieczeństwa również nie jest przypadkowa. Zestawienie plastikowej siatki, która realistycznie buduje formę ludzką obnaża także to, z czego tak naprawdę się składamy – z tony plastiku ale też wielu metaforycznych warstw siebie, przez które przechodzimy podczas chociażby okresu dojrzewania i poszukiwania swojej tożsamości. Jeśli miałabym zadać sobie pytanie – Która z tych skór jest pawdziwą wersją mnie? Odpowiedź byłaby niepodważalna i oczywista – Wszystkie składają się na mój ludzki obraz.

Rodzina w kategorii instytucjonalnej uznawana jest za grupę osób (przynajmniej dwóch), które związane są ze sobą małżeństwem, więzami krwi bądź też stanowią ustawowo przypisanych rodziców do konkretnego dziecka. Najważniejszym elementem pojęcia rodziny jest zatem jej różnorodność, pojęcie to obejmuje bowiem bardzo szeroki zakres – od par koedukacyjnych, przez te jednopłciowe aż po samotnych rodziców z dziećmi czy też mieszkających ze sobą krewniaków ciotecznych. Szerokość owego zagadnienia skłania zatem do zastanowienia się nad istotą rodziny, tym co naprawdę jest w niej istotne. Ciężko jest określić jedną niezależna cechę, która określała będzie wszystkie rodziny, dlatego, że na świecie jest zbyt wiele kultur, obyczajów aby móc skategoryzować rodzinę jako konkretny zestaw zachowań czy cech przewijających się przy stole rodzinnym. Mimo tych różnorodności, we wszystkich prawidłowo, bardziej bądź mniej, funkcjonujących rodzinach ludzie zwyczajowo jedzą posiłki z naczyń znajdujących się w rodzimych szafkach, najczęściej korzystając z talerzy. Po głębszej analizie owego tematu doszłam do pewnych konkluzji – talerz określać może więcej niż niekiedy zdjęcie rodzinne umieszczone w honorowym miejscu na ścianie domostwa. Gdyby moc stworzyć talerz, ze wszystkich talerzy rodzinnych powstałaby misa pełna chaosu. Jednak gdyby przyjrzeć się jej uważnie zauważyć można różnorodność kultur, podejść do wystroju mieszkania, ciepła czy zimna które panować mogło podczas posiłków. Niektóre rodziny stawiają bowiem na czystość, idealnie biała porcelana, myta ręcznie i starannie odkładana na uprzątnięta półkę oznaczać może pedantyczną wręcz dbałość o detal, często posiłki przy takich stołach mogą być wręcz sztywne z powielanym hasłem;” Nie mów z pełną buzią”. Nie powinno być to jednak rozprawiane w jednej kategorii, ponieważ biały porcelanowy talerz może także oznaczać wysoki dochód finansowy i zaspokojone potrzeby owej rodziny. W innych domostwach zaś powiela się motyw dziecięcych talerzyków z nadrukiem ulubionej bajki. Niezależnie jednak od typu rodziny, w każdym człowieku pojęcie posiłku rodzinnego wzbudza skrajnie różne emocje. Dlatego też postanowiłam stworzyć talerz, na który składać się będzie wiele różnych obiadów rodzinnych, wspomnień – ambiwalentnych, złych ale też tych powodujących ciepło w żołądku. Tworząc go chciałabym aby spoglądając na niego, człowiek wrócił wspomnieniem do swoich korzeni, widząc wykreowaną przeze mnie wizję prawdopodobnej formy pierwotnego talerza. Jednocześnie chciałabym skłonić młodego człowieka do zastanowienia – jak będzie wyglądał mój talerz rodzinny?
Zastanawiając się nad motywem rozbicia talerza, skoncentrowałam się nad tym, dlaczego w wielu kulturach uznawane jest to za coś pozytywnego, mniej zaś wspomina się o negatywnych przesądach. Rozbite naczynie nawiązuje do pogłosek, w których gdy w domu pojawi się zła dusza czy istota, należy narobić chalasu, gdyż tego najbardziej się one obawiają. Kiedyś zatem dobre gospodynie domowe miały w nawyku tłuc talerz aby odstraszyć z domu złe moce i poprawić atmosferę rodzinną. Podobno siła uderzenia talerza również ma znaczenie, tak samo jak ilość elementów na które rozbije się owe naczynie. Trzymanie potłuczonych naczyń jest jednak traktowane jako zły omen – spowodować może niezgodę w domostwie, drobne kłótnie i sprzeczki. Podobnie w przypadku rozbicia talerza z jedzeniem – sugeruje to kłopoty w najbliższym okresie.
Jednak w swoim projekcie aby złączyć w całość ideę talerza sięgnęłam do korzeni tworząc naczynie pierwotne. Nieregularna forma i elementy potłuczonych talerzy komponują się w całość, która swoją estetyka przypomina prehistoryczną, zatem i pierwotną formę naczynia. Aby cały zestaw rodzinny był pełen, utworzyłam trzy różnej wielkości talerze nawiązujące do koncepcji rodziny swoją wielkością (ustawione od najmniejszego do największego). Symbolizować one mają archetyp rodziny bezpośrednio budzący skojarzenia z domowym posiłkiem jedzonym przez ludzkość od setek jeśli nie tysięcy lat.

Rodzina w kategorii instytucjonalnej uznawana jest za grupę osób (przynajmniej dwóch), które związane są ze sobą małżeństwem, więzami krwi bądź też stanowią ustawowo przypisanych rodziców do konkretnego dziecka. Najważniejszym elementem pojęcia rodziny jest zatem jej różnorodność, pojęcie to obejmuje bowiem bardzo szeroki zakres – od par koedukacyjnych, przez te jednopłciowe aż po samotnych rodziców z dziećmi czy też mieszkających ze sobą krewniaków ciotecznych. Szerokość owego zagadnienia skłania zatem do zastanowienia się nad istotą rodziny, tym co naprawdę jest w niej istotne. Ciężko jest określić jedną niezależna cechę, która określała będzie wszystkie rodziny, dlatego, że na świecie jest zbyt wiele kultur, obyczajów aby móc skategoryzować rodzinę jako konkretny zestaw zachowań czy cech przewijających się przy stole rodzinnym. Mimo tych różnorodności, we wszystkich prawidłowo, bardziej bądź mniej, funkcjonujących rodzinach ludzie zwyczajowo jedzą posiłki z naczyń znajdujących się w rodzimych szafkach, najczęściej korzystając z talerzy. Po głębszej analizie owego tematu doszłam do pewnych konkluzji – talerz określać może więcej niż niekiedy zdjęcie rodzinne umieszczone w honorowym miejscu na ścianie domostwa. Gdyby moc stworzyć talerz, ze wszystkich talerzy rodzinnych powstałaby misa pełna chaosu. Jednak gdyby przyjrzeć się jej uważnie zauważyć można różnorodność kultur, podejść do wystroju mieszkania, ciepła czy zimna które panować mogło podczas posiłków. Niektóre rodziny stawiają bowiem na czystość, idealnie biała porcelana, myta ręcznie i starannie odkładana na uprzątnięta półkę oznaczać może pedantyczną wrecz dbałość o detal, często posiłki przy takich stołach mogą być wręcz sztywne z powielanym hasłem;” Nie mów z pełną buzią”. Nie powinno być to jednak rozprawiane w jednej kategorii, ponieważ biały porcelanowy talerz może także oznaczać wysoki dochód finansowy i zaspokojone potrzeby owej rodziny. W innych domostwach zaś powiela się motyw dziecięcych talerzyków z nadrukiem ulubionej bajki.Niezależnie jednak od typu rodziny, w każdym człowieku pojęcie posiłku rodzinnego wzbudza skrajnie różne emocje. Dlatego też postanowiłam stworzyć talerz, na który składać się będzie wiele różnych obiadów rodzinnych, wspomnień – ambiwalentnych, złych ale też tych powodujących ciepło w żołądku. Tworząc go chciałabym aby spoglądając na niego, człowiek wrócił wspomnieniem do swoich korzeni, widząc wykreowaną przeze mnie wizję prawdopodobnej formy pierwotnego talerza. Jednocześnie chciałabym skłonić młodego człowieka do zastanowienia – jak będzie wyglądał mój talerz rodzinny?
Zastanawiając się nad motywem rozbicia talerza, skoncentrowałam się nad tym, dlaczego w wielu kulturach uznawane jest to za coś pozytywnego, mniej zaś wspomina się o negatywnych przesądach. Rozbite naczynie nawiązuje do pogłosek, w których gdy w domu pojawi się zła dusza czy istota, należy narobić chalasu, gdyż tego najbardziej się one obawiają. Kiedyś zatem dobre gospodynie domowe miały w nawyku tłuc talerz aby odstraszyć z domu złe moce i poprawić atmosferę rodzinną. Podobno siła uderzenia talerza również ma znaczenie, tak samo jak ilość elementów na które rozbije się owe naczynie. Trzymanie potłuczonych naczyń jest jednak traktowane jako zły omen – spowodować może niezgodę w domostwie, drobne kłótnie i sprzeczki. Podobnie w przypadku rozbicia talerza z jedzeniem – sugeruje to kłopoty w najbliższym okresie.
Jednak w swoim projekcie aby złączyć w całość ideę talerza sięgnęłam do korzeni tworząc naczynie pierwotne. Nieregularna forma i elementy potłuczonych talerzy komponują się w całość, która swoją estetyka przypomina prehistoryczną, zatem i pierwotną formę naczynia. Aby cały zestaw rodzinny był pełen, utworzyłam trzy różnej wielkości talerze nawiązujące do koncepcji rodziny swoją wielkością (ustawione od najmniejszego do największego). Symbolizować one mają archetyp rodziny bezpośrednio budzący skojarzenia z domowym posiłkiem jedzonym przez ludzkość od setek jeśli nie tysięcy lat.

Projekt opowiada o potrzebie wybudowania w sobie filtra oddzielającego nas od nachalnych wpływów na nasz wizerunek. Przywłaszczone materiały z mediów społecznościowych, które pobierałem i nagrywałem na swoich ekranach, wyciągam na zewnątrz. Później filtruję je i robię z nich ASMR. Ekrany przeplatają się z kablami, również na animacji z kablem splecionym w obracający się warkocz, z którego wyrastają włosy. #włosing #kontrola. Przestrzeń wystawienniczą chcę zamienić w symboliczne pole walki o wpływy migające z każdego ekranu. Czy już jestem w to wciągnięty, czy jeszcze nie? Jak zdystansować się od czegoś, co jest zawsze w zasięgu ręki?

Do realizacji projektu wykorzystałem potłuczony wazon, przywodzący na myśl element babcinej porcelany zamkniętej w ciężkiej meblościance. Wazon reprezentuje rodzinę, a raczej to jak wiele toksycznych rodzin chce być postrzeganych- idealne na pierwszy rzut oka. Potłuczone elementy symbolizują stopniową degradację więzów rodzinnych. Pęknięcia i ubytki są znakiem powstającego dystansu i patologii niszczących obie strony (relacja rodzice-dziecko). Łączenia między ceramicznymi skorupkami i ich niewłaściwe rozmieszczenie reprezentują próby ratowania tej relacji, jednak bez skutku. Celem pracy jest pokazanie, że czasem biologiczne pokrewieństwo lub tradycja nie powinny decydować o tym kogo nazywamy rodziną. Czasem lepiej zakończyć pewne relacje, aby stworzyć sobie miejsce na rozwój. Prezentując pracę chciałbym też dać trochę otuchy osobom w podobnej sytuacji, ukrytą wiadomość że nie są z tym sami.

Do realizacji projektu wykorzystałem potłuczony wazon, przywodzący na myśl element babcinej porcelany zamkniętej w ciężkiej meblościance. Wazon reprezentuje rodzinę, a raczej to jak wiele toksycznych rodzin chce być postrzeganych- idealne na pierwszy rzut oka. Potłuczone elementy symbolizują stopniową degradację więzów rodzinnych. Pęknięcia i ubytki są znakiem powstającego dystansu i patologii niszczących obie strony (relacja rodzice-dziecko). Łączenia między ceramicznymi skorupkami i ich niewłaściwe rozmieszczenie reprezentują próby ratowania tej relacji, jednak bez skutku. Celem pracy jest pokazanie, że czasem biologiczne pokrewieństwo lub tradycja nie powinny decydować o tym kogo nazywamy rodziną. Czasem lepiej zakończyć pewne relacje, aby stworzyć sobie miejsce na rozwój. Prezentując pracę chciałbym też dać trochę otuchy osobom w podobnej sytuacji, ukrytą wiadomość że nie są z tym sami.

Genezą projektu są przemyślenia na temat powiedzenia „włosy nie zęby, odrosną” i odwrócenie jego znaczenia. Jeżeli zęby nie odrastają jak włosy (rozmawiając o zębach osoby dorosłej) to tym samym zostają z nami na całe życie, towarzysząc prawie do ostatnich naszych chwil. Towarzyszą nam we wszystkich ważnych momentach, tych lepszych i tych gorszych. W tym projekcie traktuje zęby jak ludzkie odpowiedniki nośników pamięci utwierdzając tą analogię poprzez zespojenie ich z elementem komputera gromadzącym jego pamięć. Całość została odlana, by przypominać ortodontyczne odlewy zębów, które też na swój sposób funkcjonują jako wspomnienie dawnego zgryzu. Celem pracy jest apel, by nie zapominać o przeszłości i traktować ją z szacunkiem- nieważne czy jest ona dla nas bolesna czy też nie. Wspomnienia bezpośrednio wpływają na to kim jesteśmy, odrzucenie ich to swojego rodzaju atak na własną tożsamość. Zamiast uciekać od przeszłości powinniśmy ją zaakceptować i wyciągnąć z niej wniosk

„Z jednej tkaniny
Wszyscy jesteśmy,
Co się wyciera,
Strzępi przez lata,
Lecz jeśli chcesz,
te wszystkie dziury
Miłością da się Załatać.“


Zmiana jest procesem nieuniknionym, otaczający nas świat wciąż intensywnie poddawany jest
transformacji. Ludzie często jednak będąc świadkami burzenia tego co znane, na rzecz nowszego, nie
poczuwają się w odpowiedzialności za decyzje, które podejmowane są przez nas jako ludzkość. Taka
bierna postawa prowadzi do konsekwencji, z którymi musi mierzyć się każdy z nas. Życie istot na lądzie
jak i w wodzie zaczęło wypełniać to, czym można nazwać spuścizną ludzkości – śmieciami. Niczym
wieloryb zaplątany w sieć, moja praca celuje w ową problematykę łącząc coraz większe problemy
środowiskowe z tym co niewygodne i unikane przez masę.

Obiekt powstał jako uosobienie archetypu wiecznego dziecka. Ta sama osoba, która ubiega w świat iluzji i dobrowolnie owija się welonem marzeń i fikcji. W tym samym czasie one przybijają jej do ziemi i nie pozwalają zrobić kroku w kierunku samoświadomości i akceptacji realiów życia. Ona zaczyna wpadać jeszcze dalej i dalej, natomiast, czekając na to, że ktoś lub coś pomoże jej wydostać się z klatki i rozwiąże wszystkie jej problemy.
Podczas pracy nad projektem starałam się przekazać problem tego archetypu, wykorzystując różny tkaniny i druty.
Mateusz Janik, Wydział Fotografii, “Social Distancing”